Dość trudno jest pisać o rzeczach, które dotyczą nas osobiście, ponieważ łatwo można stracić odpowiedni dystans do tematu. Czasy są trudne i w swoim blisko 60-letnim życiu nie pamiętam takich wydarzeń. Wiele firm w czasie pandemii w najlepszym przypadku ogranicza zatrudnienie, nie mogąc sobie poradzić z kosztami, których nie rekompensują wpływy z produkcji, sprzedaży i tarcz antykryzysowych, a inne po prostu się zamykają.
Rynek pracy szybko puchnie od napływającej wciąż rzeszy bezrobotnych, którzy usilnie poszukują pracy w tych trudnych warunkach. Takim pozostającym bez pracy w wyniku pandemii jestem od jakiegoś czasu również ja. To nie jest komfortowa sytuacja, rzekłbym nawet wręcz przeciwnie – to spory stres i obciążenie nie tylko personalnie dla mnie, ale dla najbliższych wokół również. Poza ofertami mocno zbieżnymi z naszymi umiejętnościami i doświadczeniami, CV wysyła się również do ofert dość od nich odległych, mając nadzieję, że i te mniej wymagające propozycje będą jakąś szansą.
Praca za kilka tysięcy złotych. To może być oszustwo!
Pod koniec listopada natrafiłem na ofertę, która nie stawiała wysokich wymagań, więc trafiała w moje umiejętności i doświadczenie. W dodatku dawała szanse na zarobek. Wysłałem odpowiedź i bardzo szybko otrzymałem e-mail od przyszłego pracodawcy. Wiadomość zawierała dokładny opis stanowiska, szczegóły finansowe i techniczne. Właściwie wszystko było klarowne. Firma, która oferowała pracę, według informacji dostępnych w Internecie (sprawdziłem to profilaktycznie), była bardzo prężną i z perspektywami na rozwój. W trzech poprzednich latach otrzymywała nawet wyróżnienie „Finansowej Marki Roku”. Niestety w opisie stanowiska i w procedurach, których należało dokonać przed rozpoczęciem pracy, znajdował się haczyk, a nawet dwa. To kazało mi się zastanowić, o co tak naprawdę chodzi.
Pierwszym z nich była informacja na czym praca polega – zacytuję odpowiedni fragment:
„Praca polega na przesyłaniu plików oraz zgłaszaniu ewentualnych błędów w testowej sieci kryptograficznej, imitującej system bankowy, który jest testowany dla naszego klienta przez analityków IT. Wykonywana czynność jest podobna do wysyłania załącznika w wiadomości e-mail, z konta przydzielonego po rejestracji. Wysyłanie plików odbywa się przez panel obsługi w testowanej sieci, na adresy przypisane do każdego pliku.
Przesyłane pliki są wielkości od 30 do 120 kB, więc odbiór i wysyłka odbywa się błyskawicznie, bez obciążenia łącza internetowego, a panel obsługi jest łatwy i intuicyjny, oraz w języku polskim.
(…)
W zależności od szybkości internetu i wprawy, doświadczona osoba wykonuję średnio 300 operacji dziennie.Ilość plików do wysyłania jest nieograniczona, a ich wielkość losowa.”
Ostrożności nigdy za wiele. Nigdy!
Źle to wyglądało i wzbudziło jakąś ostrożność, ponieważ w dość oczywisty sposób kojarzyło mi się z akcją rozsyłaniem ofert, żeby nie powiedzieć spamu, na przydzielone odgórnie adresy. Drugą rzeczą, która mnie nieco zmroziła, była konieczność weryfikacji. W rzeczywistości opłacenia kolejnych czynności rekrutacyjnych i to w formie dość nietypowej, bo poprzez tzw. „szybki zakup krypto waluty”.
„Aby podjąć pracę należy wykonać operację weryfikacyjną do systemu, opisaną szczegółowo w załączniku tej wiadomości o tytule „Zlecenie”.
Weryfikacji należy dokonać przez serwis Coincher, z którego korzysta nasza firma jako pośrednika, i jej koszt to 50zł. Jest to jedyna opłata ponoszona przez każdego nowego pracownika, z czego 39zł jest zwracane z pierwszą wypłatą, natomiast 11zł zostaję potrącone na koszty administracyjne i opłaty transakcyjne związane z rekrutacją online, oraz wdrożeniem nowych kandydatów.
Weryfikacja jest niezbędna do bezpiecznego zarejestrowania się w testowanym przez nas systemie, oraz do uniknięcia fałszywych zgłoszeń i nieautoryzowanego dostępu do testowanej sieci.
Ponadto mamy pewność, że trafią do nas osoby naprawdę zainteresowane pracą, a nie chcące zaspokoić tylko swoją ciekawość.
Całkowity koszt jest niezmienny, i uwarunkowany wielkością przesyłanych danych, niezbędnych do wykonania weryfikacji.”
Sprawdzam!
To był ten moment, że postanowiłem zasięgnąć opinii człowieka, który w podobnych sprawach ma większe doświadczenie – był nim Adrian Ścibor z portalu AVLab, którego poznałem wiele lat wcześniej i z którym miałem już pewne kontakty. Jego opinia nie pozostawiała złudzeń. To była faktycznie bardzo wątpliwa sprawa, ale uzgodniliśmy, że będziemy ją kontynuować w celach edukacyjnych. W związku z tym dokonałem wpłaty w sposób podany w instrukcji i oczekiwałem jakiegoś odzewu od serwisu Coincher.
No i był, ale nie takiego się spodziewałem. Otrzymałem wiadomość bardzo niepokojącą. W pewnym sensie zgodną z naszymi przewidywaniami. Poniżej screen z tej wiadomości:
Podjęliśmy rękawice!
Zdecydowaliśmy zgodnie z poprzednimi ustaleniami, że działam dalej i będę próbował zweryfikować tę wpłatę. Tym bardziej, że w wiadomości od operatora płatności Coincher wprost użyto słowa „oszustwo”, co mocno mnie intrygowało.
Po otwarciu strony serwisu Coincher ujrzałem kolejne ostrzeżenie, które wzmocniło tylko wcześniejsze podejrzenia. Na stronie operatora u samej góry serwisu, zamieszczono dwa ostrzeżenia w krzykliwych kolorach, które miały przykuć uwagę użytkowników, i które po otwarciu prowadziły do osobnych stron z dodatkowym wyjaśnieniem:
„UWAGA! Nigdy nie dokonuj wpłat na rzecz osób trzecich. Nie udostępniaj kodu BLIK i nie wierz w oferty pracy! Padniesz ofiara oszustów!”
To ostrzeżenie pochodzi ze strony https://coincher.com/static/warning
„UWAŻAJ NA WSZELKIE OFERTY PRACY WYMAGAJĄCE WERYFIKACJI PRZELEWEM BITCOIN! NASZ KANTOR NIE PREAUTORYZUJE ŻADNYCH TRANSAKCJI - KTOŚ CHCE CIĘ OKRAŚĆ!”
Właściwie cały problem zamykał i wyjaśniał fragment komunikatu na czerwonym tle. Cytuję go poniżej pogrubioną czcionką do informacji wszystkich zainteresowanych — tych, którzy pracy szukają i tych, którzy ją oferują, posługując się podobnymi metodami.
„Kantor Coincher.com NIE SŁUŻY DO WERYFIKACJI OFERT PRACY! - Jeżeli znalazłeś ofertę pracy zdalnej i ktoś każe Ci się zweryfikować, wysyłając kryptowalutę na podany przez niego adres - możesz być pewny, że stracisz swoje pieniądze! Nigdy nie wysyłaj kryptowalut osobom których nie znasz! Zgłoś ten fakt nam oraz na policję.”
Drążąc temat dalej, założyłem konto i przystąpiłem do weryfikacji, ale dotarłem do momentu, w którym oczekiwano ode mnie podania wrażliwych danych w postaci skanów dokumentu tożsamości i wyciągu z konta bankowego, a także specjalnego zdjęcia – screen poniżej.
Uważaj komu przekazujesz dane osobowe!
W tym miejscu skończyłem eksperyment, ale nie próbę wyjaśnienia ogłoszenia. Chciałem się dowiedzieć, co firma, która posługuje się takimi podejrzanymi metodami ma do powiedzenia, tym bardziej, że jej przedstawiciel we wspomnianej wiadomości, zachęca w poniższy sposób.
„Masz dodatkowe pytania…? Napisz!”
Więc napisałem z prośbą o jakiś komentarz w sprawie informacji zamieszczonej w serwisie Coincher. Przecież mogło to ich nie dotyczyć… Może miało swoje podstawy prawne i finansowe… Albo wiązała ich jakaś specjalna umowa. Nie wiem. Spodziewałem się, że może będą się jakoś tłumaczyć? Poprosiłem, by odpowiedzieli w ciągu 7 dni, ale niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Po dwóch tygodniach wciąż nie było wiadomości, dlatego nie poznamy zdania drugiej strony, choć byłoby ono pożądane.
Na koniec firma z ogłoszenia, mimo poinformowana o niepokojących ostrzeżeniach przed oszustwami zamieszczonych na stronie serwisu Coincher, dalej rekrutuje w ten sam sposób. Używa dokładnie tego samego schematu i przekazując te same informacje. Jedyna rzecz, która istotnie zmienia obraz sytuacji, to użycie nazw innych przedsiębiorstw w kolejnych publikowanych ogłoszeniach. Skąd wiadomo, że rekrutuje wciąż ta sama firma? Tego nie wiadomo. Może to po prostu oszust, którzy podszywa się pod te firmy?
Na co warto zwrócić uwagę?
Na nazwę firmy, jej adres rzeczywisty, internetowy, kontakt, regulamin, politykę prywatności, politykę przetwarzania danych osobowych. Warto sprawdzić czy dane firmy pokrywają się z tymi w rejestrach urzędowych (KRS, CEIDG). Ponadto czy istnieje strona WWW. Firma, która rekrutuje w Internecie i oferuje pracę dla ludzi poprzez Internet i nie ma własnej strony internetowej? To bardzo dziwne, nieprawdaż? Przecież takich oszustw jest bardzo dużo i to od bardzo dawna.
Na każde z ogłoszeń, które udało mi się w Internecie namierzyć, przychodzi taka sama, dokładnie słowo w słowo odpowiedź. A co najważniejsze, mimo sygnowania ich przez różne osoby i rożne firmy, to w każdej z nich zawarto polecenie wysłania dokumentów na ten sam adres mailowy:
[email protected]
Podany adres mailowy za pomocą internetowych narzędzi można szybko powiązać z podmiotami na portalu z ogłoszeniami o pracę. Te trzy firmy to Futuro Finance Sp. z o.o. z Wrocławia. Pozostałe dwie to Tech-Center Sp.z.o.o. z Warszawy oraz TC Sp. z o.o. w Krakowie. Te oferty lub oferty od oszustów, którzy podszywają się pod te firmy, były prezentowane m.in. na portalu LinkedIn, Jooble.pl, Najpewniej.pl i Jobdesk.pl, a przykładowa oferta wyglądała tak:
Czy ten artykuł był pomocny?
Oceniono: 26 razy