Nie chodzi o to, że nie robisz nic złego, więc nie masz nic do ukrycia, ale o to, w jakim celu gromadzone są nasze dane i komu potem mogą być udostępnione.
W nowy rok 2025 przed hotelem Trump International w Las Vegas doszło do eksplozji wynajętego nowego modelu Tesla Cybertruck. Zginęło 7 przypadkowych osób.
Kierowcą pojazdu/użytkownikiem był żołnierzem sił specjalnych armii USA. Jak podają media – miał zespół pourazowy z wojny.
Tesla w ramach śledztwa współpracowała z FBI (co oczywiste), dostarczając szereg danych telemetrycznych z pojazdu, nagrania z kamer wewnętrznych i zewnętrznych, a nawet wiadomości wysłane z pojazdu. Dzięki tym informacjom ustalono, że eksplozja samochodu nie była wynikiem samozapłonu, awarii, ale bomby, którą skonstruowano z pomocą wyników podpowiedzi od ChatGPT.
W teorii ChatGPT odmawia współpracy z użytkownikiem, jeśli AI wykryje, że celem jest wykonywanie złośliwych czynności, przemoc czy instrukcja konstruowania prostych bomb, ale odpowiednio zadane pytanie dostarcza odpowiedzi (zobacz porównanie ChatGPT vs Google Bard).
Informowaliśmy też o wycieku danych dotyczących 800 tys. samochodów elektrycznych marek Volkswagen, Audi, SEAT i Skoda.
Incydent z udziałem Tesla Cybertruck dowodzi, że firmy samochodowe gromadzą informacje o prędkości, historię lokalizacji, inne dane techniczne, takie jak czy samochód był używany przed incydentem, szczegółowe informacje o koncie użytkownika pojazdu. Dodatkowo dostępne są także nagrania z kamer monitorujących ruch z wnętrza oraz z zewnątrz pojazdu. Ponadto styl używania samochodu także jest ściśle rejestrowany: informacje o włączonym autopilocie, logi z tras, kiedy pojazd był uruchamiany, kiedy był w ruchu, a kiedy stał, gdzie się zatrzymywał, kiedy i z jakiego miejsca wysłano/odebrano wiadomość, do kogo itp.
Incydenty związane z udostępnieniem danych użytkowników pojazdów nie są niczym nowym, ale może nadszedł już czas, aby podczas konfigurowana nowego samochodu zastanowić się, czy oprócz wyglądu zewnętrznego i wewnętrznego, równie ważne powinno być co zbiera producent, jak przechowuje i z kim może się dzielić tymi danymi?
Tesla nie ma sobie nic do zarzucenia. Udostępnienie tych danych było zgodne z prawem. Druga strona medalu jest taka, czy zakres gromadzonych danych jest odpowiedni? W Stanach raczej nikt tym się nie przejmuje. W Europie mamy GDPR – dyrektywa mówi, że należy gromadzić minimum danych, które są niezbędne do świadczenia usługi. Do usług zaliczamy także badanie zadowolenia klienta, sposób użytkowania funkcji samochodu itp. Bez zbierania odpowiedniej ilości (dużej) takich danych działy marketingowe miałyby trudniejsze życie, więcej pracy. A gdyby tak zrezygnować z części informacji, a bardziej powalczyć o klienta na miejscu, tradycyjnymi metodami, bez udziału nowoczesnych technologii? Chyba niemożliwe.
Głosy eksperckie ostrzegają, że takie praktyki mogą prowadzić do nadużyć, zwłaszcza jeśli producenci pojazdów będą regularnie współpracować z organami ścigania w sprawach mniej poważnych.
Tesla oraz pozostali producenci powinni przejrzyście informować klientów o potencjalnych konsekwencjach przetwarzania i udostępniania danych. Tym bardziej, że w przeszłości pojawiały się kontrowersje dotyczące prywatności użytkowników pojazdów Tesla. Na przykład pracownicy Tesli mieli dostęp do kamer samochodowych, a w maju 2023 roku doszło do wycieku danych (celowego) klientów Tesli.
Czy ten artykuł był pomocny?
Oceniono: 1 razy